Trochę późno zaczynam o tym pisać, bo jakoś nie było ostatnio czasu. W następny weekend, 22 marca 2008 wybieramy się na małą, ośmiodniową wyprawę. Celem jest wyspa Arran w pobliżu południowo-wschodnich wybrzeży Szkocji.
Przygotowania ruszyły już mniej więcej 2 miesiące temu. Zdążyliśmy w tym czasie zaopatrzyć się w niezbędny sprzęt.
1. Przyczepka
Rozważaliśmy w pierwszej kolejności sakwy. Ja byłem przeciwnikiem przyczepki. Ostatecznie jednak przekonała mnie cena. Wyliczenie wyglądało mniej więcej tak. Sakwy przednie i tylne na 2 rowery to wydatek około 400 funtów jeśli chce się inwestować w dobry, sprawdzony i niezawodny sprzęt Ortlieba. Gdyby kupować tańsze zamienniki, prawdopodobnie 200 funtów byłoby za mało.
Ale głównym powodem były rowery. Na razie jeszcze nie jesteśmy milionerami i prawdopodobnie przez następne kilkanaście lat nie będziemy. Więc nasze rowery odpowiadają mniej więcej naszemu statusowi majątkowemu. Nasze rowery nie wytrzymałyby z dużym prawdopodobieństwem trudów takiej wyprawy. Rowery, na które można byłoby ewentualnie pakować sakwy kosztują w okolicy tysiąca funtów za sztukę.
Wybraliśmy więc alternatywę jaką jest przyczepka, a konkretnie wybraliśmy Y-Frame firmy Carry Freedom.
Koszt, to około 160 funtów, więc nieporównywalnie taniej niż sakwy i nowe rowery. Drugą zaletą jest uniwersalność. Można na takiej przyczepce przewozić różne rzeczy, również dosyć spore gabarytowo. Do przyczepki dokupiliśmy pudełko firmy Curver za 18 funtów, podobno bardzo odporne na uszkodzenia. Po zamontowaniu na przyczepkę wygląda to tak:
Żeby połączyć pudełko z przyczepką musiałem nieco się napracować, ale chyba się udało. Producent dołącza do przyczepki 4 nóżki. Trzy z nich zamontowałem do pudełka tak, żeby zmieściło się w poprzek w tylnej części przyczepki. Lepiej można zrozumieć jak to zrobiłem oglądając poniższe zdjęcia.
Wewnątrz pod podkładkami włożyłem kawałki gumy jako uszczelnienie. Nie wiem czy będzie to konieczne, ale w razie czego pudełko powinno być wystarczająco szczelne, żeby nalać tam wody.
Oprócz tego chciałem na sztywno przymocować przyczepkę do podstawy za pomocą dostarczonych przez producenta szerokich pasów. Chciałem jednak uniknąć rozpinania i zapinania pasów za każdym razem kiedy zdejmuje się wieko. Wytopiłem więc w uchwytach bocznych otwory,w których mieszczą się pasy łączące się pod pudełkiem na rzepy. Dodałem jeszcze dla pewności elastyczny sznurek. Chodziło mi o upewnienie się, że pudełko nie odskoczy od podłoża na tyle wysoko, żeby gumowe nóżki znalazły się poza otworami w podstawie. To groziłoby rozładowaniem całego ekwipunku na drodze.
Jak widać na pierwszym zdjęciu z przodu są jeszcze 2 elastyczne sznurki do przytrzymywania namiotu i śpiworów (w nieprzemakalnych workach). Nie zmieszczą się do pudełĸa, więc będą jechały na zewnątrz. Paski zabezpieczają też kuferek przed przewróceniem do tyłu.
Producent dostarcza też 3 mocowania na ośkę tylną roweru. Można więc przyczepkę montować na 3 różne rowery bez konieczności przekładania złączki. Dzięki temu będziemy tę przyczepkę wozić na zmianę z moją dziewczyną.
Na tył nalepiłem jeszcze trochę taśmy odblaskowej.
2. Volcano
Pierwszy raz takie urządzenie pokazał mi Wojtek Cejrowski w jednym z odcinków swojego programu. To urządzenie pozwala zagotować wodę w kilka minut i działa praktycznie na każdy rodzaj paliwa. Można na przykład użyć patyków, słomy, gazet etc.
Niestety zamówiliśmy w tym tygodniu i jeszcze nie było okazji przetestować w warunkach polowych. Ufamy jednak, że zda egzamin. Nasz Volcano ma pół litra pojemności.
Na powyższym obrazku widać, że można na nim nawet ugotować obiad. Damy znać po powrocie.
3. Namiot
Z namiotem chyba trochę przesadziłem. Przeczytałem gdzieś, że w czasie wypraw zimowych dobrze jest mieć przestronny namiot, bo będzie się w nim spędzać większość czasu w ciągu dnia. Zaufałem tej rekomendacji i kupiłem Vango Equinox 350 TBS.
Ma to być namiot, który przetrzyma nawet trudne warunki pogodowa jakie lubią często panować w Szkocji – deszcz i wiatr. Z tego co czytałem w opisach sam namiot jest całkiem niezły. Ale dla nas dwoje chyba zdecydowanie za duży. Spokojnie zmieściłyby się tam 3 osoby z ekwipunkiem i być może nawet rowery dałoby się upchać w przedsionku. Jest naprawdę przestronny i wygodny. Po złożeniu zajmuje też dosyć dużo miejsca i waży ponad 6 kilo. Ale trudno, na razie jakoś damy radę. Jeśli okaże się, że jest za duży postaramy się o mniejszy.
4. Termofor
Yhm, tego, nom, rozumiem, że większość ludzi się uśmiało właśnie po pachy. Termofor zakupiliśmy przede wszystkim dla mojej kobiety, ponieważ ona strasznie marznie. Mimo, że przejeździła na rowerze całą zimę nadal bardzo szybko przemarza. Kiedy jest w ruchu jest w miarę OK, ale jeśli się zatrzymamy nawet na krótką chwilę, albo tempo jest zbyt wolne od razu marznie. Termofor przyda jej się w śpiworze. Przynajmniej podczas tej pierwszej naszej wyprawy.
5. Mapy
W Wielkiej Brytanii dostępne są bardzo dobre mapy firmy Ordnance Survey. Dostępne są w kilku opcjach.
My kupiliśmy kwadraty 350 – Edinburgh, Mussleburgh and Queensferry, 63 – Firth of Clyde, 64 – Glasgow, Motherwell & Airdrie i 69 – Isle of Arran. Pierwsza jest mapą typu Explorer z podziałką 1:25 000 czyli bardzo dokładną. A pozostałe są w skali 1:50 000.
Zaletą tych map jest bardzo dobra dokładność i to, że zaznaczone są nawet ścieżki rowerowe. Mapy rowerowe, z którymi zetknąłem się tutaj do tej pory jakoś mnie nie przekonały.
6. Duct tape
Nie wiem jaka jest tego polska nazwa, bo nigdy się z tym w kraju nie zetknąłem. Jest to amerykański wynalazek pamiętający czasy drugiej wojny światowej. Beata Pawlikowska pisze o niej w „Poradniku Globtrottera” tak:
Mocna, wodoodporna, klejąca taśma na bazie tkaniny, wymyślona przez Amerykanów podczas drugiej wojny światowej. Początkowo wykorzystywano ją do uszczelniania skrzynek z amunicją. Wkrótce okazało się, że można jej używać także do wielu innych celów. Jest tak niezwykle wytrzymała, że stosowano ją do szybkiej naprawy pękniętych części samochodów, broni, a nawet samolotów. Nazywano ją „taśmą sto mil na godzinę” (…).
7. Ręczniki
Żeby maksymalnie obniżyć wagę i objętość bagażu zabieramy ze sobą superchłonne ręczniki wielkości ścierki kuchennej 🙂 . Nie wiem jak się to sprawdzi na dłuższą metę, ale z całą pewnością jest kilka razy mniejsze niż zwykły ręcznik.
8. Kosmetyki
Zabieramy tylko podstawowy zestaw kosmetyków w małych pojemnikach. Zamiast żelu pod prysznic/mydła bierzemy jedynie szampon.
9. Latarka
Nie zabieramy. Mamy dobre światła rowerowe Cateye HD-EL530, które posłużą nam dodatkowo jako latarki.
10. Garnki
Do gotowania oprócz Volcano mamy 4 częściowy zestaw ze stali nierdzewnej oraz holenderski stalowy garnek który może posłużyć do gotowania w ognisku. Pokrywkę można stosować jako patelnię 🙂 .
Mamy jeszcze masę innych rzeczy, takich jak nóż, śpiwory, karimaty, kurtki przeciwdeszczowe, ciuchy rowerowe, itd. Nie będę tego wszystkiego tutaj wymieniał, bo jest to w miarę standardowe wyposażenie rowerzysty/wycieczkowicza.